Londyn,
30.10.2013,
Godziny popołudniowe.
Przemierzałam
zatłoczone ulice Londynu. Wybijała godzina 16:00, więc wszyscy ludzie właśnie
opuszczali budynki swojej pracy i kierowali się do domów, by spędzić czas z
rodziną, czy zjeść wspólny obiad po całym dniu ciężkiej pracy.
Szron
ozdabiał gołe gałęzie drzew. Niektóre liście nieodgarnięte leżały jeszcze na
szarej i pozbawionej wszelkiego życia trawie. Nikt nie miał czasu i ochoty,
żeby usunąć je z przejścia. Może uważali, że kiedy spadnie śnieg to jakimś
magicznym cudem one znikną.
Mocniej
opatuliłam mięciutkim, białym szalikiem swoją szyję i przesunęłam włosy na
ramiona mając nadzieję, że dzięki temu będzie mi chociaż w najmniejszym stopniu
odrobinę cieplej. Jednak to nic nie dało.
Zaczęłam
pocierać swoje ręce, na które założyłam rękawiczki. Jak na koniec października
było naprawdę zimno, chociaż czasami mogłam zauważyć ludzi, a głównie chłopaków
w moim wieku, którzy nadal chodzili w koszulkach z krótkim rękawkiem, podczas
gdy ja zamarzałam w cieplutkim, czerwonym płaszczu.
Do
biura został mi jeszcze jakiś kilometr drogi, więc postanowiłam zatrzymać się w
pobliskiej kawiarni, żeby napić się ciepłej czekolady, ponieważ wiedziałam, że dłużej
nie wytrzymam.
Starałam
się ignorować gwizdy tych wszystkich chłopaków, którzy nie byli dobrze wychowani
nawet w najmniejszej części tego słowa.
Przyzwyczaiłam
się do tego, że jestem obiektem westchnień wielu chłopców w szkole, jednak
zawsze zastanawiałam się, co takiego oni we mnie widzą. Nie byłam wysoka, nie
miałam odpowiednich kształtów. Jedynym atutem były moje ciemne oczy i włosy.
Może to one przyciągały wzrok tych facetów? A może po prostu mój czerwony
płaszcz.
Weszłam
do kawiarni i od razu poczułam bijące ciepło od tego pomieszczenia. Ściany
pomieszczenia pomalowane były na beżowo i to również pomagało w utrzymaniu
ciepła tego pomieszczenia.
Podeszłam
do lady i po drodze zdjęłam swoje rękawiczki w kolorze szalika. Zamówiłam swoją
czekoladę i przejechałem wzrokiem po tłumie ludzi, którzy pewnie byli tutaj z
tego samego powodu, co ja.
Usiadłam
przy stoliku z widokiem na londyńskie ulice i powoli opróżniałam kubeczek z
czekoladą, która była naprawdę niesamowita. Obserwowałam ludzi. Tak po prostu.
Tak, jak myślałam, pędzili w stronę swoich domów. Ich policzki były lekko
zaróżowione.
Nagle
zauważyłam wysoką postać, a za nią kilku fotoreporterów. Brązowe loki wystawały
spod zielonej czapki. Chyba wiem, kto to jest. Słynny Harry Styles. Jak dobrze,
że nie ma ze mną Eileen.
Wszedł
do kawiarni chyba tylko po to, żeby pozbyć się wścibskich paparazzi. Zamówił
kawę i usiadł przy ladzie.
Popatrzyłam
na niego przez chwilę. Pamiętam, kiedy w wieku piętnastu lat miałam wielką
obsesję na punkcie ‘One Direction’. Ściany w moim pokoju były pooblepiane
plakatami, miałam ich wszystkie płyty. Znałam na pamięć wszystkie piosenki.
Doskonale
również pamiętam dzień, w którym zespół się rozpadł. To właśnie wtedy zaczęłam
ich nienawidzić. Zniszczyli moje życie. Przynajmniej wtedy tak uważałam.
Początek
retrospekcji
-Za
pięć minut będzie wiadomo! – wykrzyknęłam do słuchawki.
Właśnie
rozmawiałam ze swoją najlepszą przyjaciółką, Susan. Nie mogłyśmy być razem w
tym ważnym dniu dla directioners, więc postanowiłyśmy ‘oglądać’ cały wywiad, w
którym ma ogłoszone być coś bardzo ważnego przez telefon. Wszyscy zastanawiali
się, co to może być. Na początku z Sus obstawiałyśmy wielką trasę po całym
świecie, później ujawnienie związku wszystkim dobrze znanego pomiędzy Harry’m i
Louis’em. Jednak wszystkie przypuszczenia okazały się nie prawdą.
-Już
jest! – pisnęła podekscytowana Sus.
Obie
szybko się uciszyłyśmy, a ja pogłośniłam telewizor.
Do
Sali weszło pięciu już nie takich wesołych, jak zwykle chłopaków. Wszyscy mieli
czerwone od płaczu oczy. Wstrzymałam oddech. Bardzo się bałam. Nie wiedziałam,
co to za ważna informacja. Harry wymusił udawany uśmiech i wszyscy usiedli na
wielkiej kanapie.
-Nie,
przepraszam. Ja nie mogę – powiedział Niall. Wstał szybko, wytarł spływającą po
jego policzku łzę i wyszedł z pomieszczenia.
Wtedy
już wiedziałam, że to wcale nie będzie dobra informacja.
-Cześć,
tutaj One Direction – powiedział Liam. Głos mu drżał. Wszyscy wyglądali
okropnie. Na ich twarzach nie malowały się uśmiech takie, jak zawsze. Raczej
był to grymas bólu. Co złego się stało? Zaprzątałam sobie głowę takimi
pytaniami.
-Po
raz ostatni – usłyszałam, jak Louis mówi pod nosem, a po chwili spuścił wzrok i
otarł samotną łzę spływającą po jego czerwonym policzku.
Nie.
Przesłyszałam się. Tak. Na pewno się przesłyszałam. Wzięłam głęboki oddech i starałam
się powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu.
-Mamy
dla was pewną informację – odezwał się Harry – Pewnie każdy z was pamięta 23
lipca 2010 roku. A więc był to prawdopodobnie najlepszy dzień w naszym życiu.
Zostaliśmy połączeni w zespół.
Na
to wspomnienie uśmiechnęłam się. Pamiętam, że byłam z nimi od początku i zawsze
wiedziałam, że osiągną sukces.
-Jednak
wszystko kiedyś się kończy – dopowiedział Zayn i ukrył twarz w dłoniach.
Nie,
nie, nie, nie.
-Tak,
jak historia naszego zespołu – wychrypiał Liam.
Moje
oczy napełniły się łzami. Zaczęłam szlochać.
-Nigdy
nie sądziliśmy, że dojdzie do tego w tak krótkim czasie, jednak wiemy, że nasza
wspólna przygoda nie ma już sensu. Postanowiliśmy ją zakończyć – kontynuował Liam,
a po chwili rozpłakał się.
-Po
raz ostatni ‘One Direction’ – powiedział Zayn. Niall wszedł do pokoju i wszyscy
zamknęli się w grupowym uścisku. Ekran stał się czarny.
-Zayn,
mówiłeś, że ‘One Direction’ nie ma końca – szepnęłam sama do siebie.
Po
chwili wybuchłam wielkim płaczem. Nie mogłam w to uwierzyć. Dwa najlepsze lata
mojego życia się skończyły. Cząstka mnie właśnie umarła.
Koniec
retrospekcji
Na
myśl o tym wydarzeniu potrząsnęłam głową. Później już nigdy nie miałam idola.
Ograniczałam się z słuchaniem muzyki bo każdy dźwięk przypominał mi o nich.
Teraz już zapomniałam o ‘One Direction’. Dla mnie już nie istnieli.
Wstałam
z krzesełka z zamiarem szybkiego opuszczenia kawiarni. Nie mogłam na niego
patrzeć. Musiałam stąd wyjść.
Kiedy
kierowałam się do drzwi, usłyszałam krzyk.
-Hej,
poczekaj! Zapomniałaś o rękawiczkach!– odwróciłam się i zobaczyłam tego
bruneta. Tego przez którego wylałam tyle łez. Patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami,
które wydawały się bardziej zielone, niż kiedykolwiek były.
-Ymm…
dziękuję – powiedziałam i szybko wzięłam rękawiczki po czym wyszłam z kawiarni.
Nie,
to się nie stało.
To
był tylko zwykły mężczyzna, Jess. Nie widziałaś go nigdy wcześniej.
Przyśpieszyłam
kroku. Nie,
to się nie stało.
Przyśpieszyłam
kroku, by jak najszybciej znaleźć się w biurze mamy. Wyłączyłam na chwilę swoje
myślenie i zanim się obejrzałam stałam przed wielkim, szklanym budynkiem. Miał
on może z pięćdziesiąt metrów wysokości, a ja przy nim wyglądałam, jak mała mrówka
i tak właśnie się czułam. Jak bezwartościowa mrówka. Ale przecież mrówki też
muszą żyć, prawda?
Przywitałam
się z Ben’em, ochroniarzem i weszłam do środka. Zdjęłam swój czerwony płaszcz,
szalik i rękawiczki. Podeszłam do windy i wjechałam na samą górę, do pracowni
mamy.
-Hej,
mamo! – uśmiechnęłam się i przytuliłam kobietę.
-Witaj,
Jess – cmoknęła mój lekko różowy policzek.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło. Takie same ściany w kolorze kości
słoniowej, przyozdobione w zdjęcia modelek. Ubrania, torebki i buty poustawiane
na półkach, biurko, czarny, skórzany fotel i wiele roślin. Szybko ruszyłam na
różową kanapę.
-Więc
po co miałam tutaj przyjść? – zapytałam i spojrzałam na czarnowłosą kobietę.
-Będziemy
dzisiaj mieli specjalnego gościa, który potrzebuje garnituru na jakąś ważną
galę – czyli to był facet.
Uśmiechnęłam
się tylko i szybko wyciągnęłam swój telefon. Od razu przywitała mnie tapeta z
Eileen.
Jess: Nie
zgadniesz, kogo dzisiaj spotkałam.
Niemal
natychmiast przyszła odpowiedź.
Lee: Harry’ego?
Haha. Xx
Zrobiłam
zdziwioną minę.
Jess: Skąd
wiesz?
Lee: Nie żartuj sobie Jessico. To nie jest śmieszne
Westchnęłam
i schowałam swój telefon do kieszeni. Wiedziałam, że mi nie uwierzy.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale mamy już nie było. Pewnie gdzieś wyszła.
Zaczęłam
przeglądać zdjęcia na ścianach, kiedy drzwi się otworzyły, a do środka wszedł
on. Moje serce stanęło.
Heeeeej!
Jak wam się podoba rozdział? Może dacie radę dodać 15 komentarzy? : ) xx